poniedziałek, 20 stycznia 2014

Here I go again on my own

Witajcie.
W ostatnim czasie wena jeśli chodzi o szkice jakoś mi nie dopisywała. Straciłam motywację do dalszego rozwoju. Można powiedzieć, że złapał mnie 'ołówkowy dołek emocjonalny'. Chyba za dużo patrzyłam na cudze prace. Takie podziwianie efektów innych ludzi bardziej mnie zniechęca niż dopinguje. Oglądając rysunki dziewczyny, która jeszcze pół roku temu nie potrafiła dobrze wycieniować twarzy a dziś robi portrety 'z górnej półki', włączam podświadomie blokadę pt. jestem do niczego. I chyba właśnie z tego powodu postawiłam na portret buntowniczki. 

WZÓR


EFEKT

W czasie rysowania towarzyszyła mi piosenka Here I go again on my own. Właściwie to motto idealnie pasuje do dziewczyny z rysunku, ponieważ widzę w niej samotność i dumę, która zmusza do ciągłego marszu. Pasuje też do mnie. Uwielbiam te nieliczne sytuacje, kiedy ja jako osoba mogę stopić się w jedno z tym, co tworzę i z inspirującą mnie muzyką. 
Dziewczyna patrzy gdzieś w przyszłość, zastygła w chwili obecnej. Niezależna ale zagubiona. 
Jak wędrowiec stworzony do samotności. 
Przed nią i przed sobą widzę mgliste zwierciadło dnia jutrzejszego. 
Marzenia...
Nie znam ich, ale na pewno za nimi gonię. 
Jakiekolwiek by one nie były. 
Muszę za nimi gonić, skoro po powrocie z zajęć wokalnych za każdym razem słyszę pretensje.
Skoro każde wyjście do teatru muszę zasłaniać kłamstwami.
Skoro nawet rysunki są według niektórych marnotrawieniem czasu.
Skoro nauka języków obcych, za które nie dostanę oceny, jest bez sensu.
Skoro moja praca nic nie znaczy.
Skoro nadal robię swoje, nie myśląc, gdzie mnie to zaprowadzi.
Muszę gonić za marzeniami.
 Jakiekolwiek by one nie były. :-)