piątek, 22 listopada 2013

House i Christine

Do obu prac zabierałam się przez trzy tygodnie. 
Parszywy leń ze mnie - tyle w temacie zwlekania z rysunkami.

Pierwsza praca robiona sprintem wczorajszego wieczora to prezent urodzinowy dla sąsiadki z ławki.
House z balonikiem, bo Marlena lubi House'a. Miał być CM Punk, ale stwierdziłam, że gościa którego w ogóle nie kojarzę będzie mi ciężko zrobić zważywszy na mój stan emocjonalny. Może z innej okazji zrobię tego jej upragnionego CM. Na razie musi się mój Tłumoczek zadowolić Housem. ;-)



Druga praca to powrót do mojej ulubionej Christine. :-)
W związku z tym, że zbliża się data kolejnej wizyty na "Upiorze", zaczynam się od nowa nakręcać na spektakl. Jak widać idzie mi nie najgorzej. Oczywiste, że z portretu zadowolona nie jestem(nie potrafię sprostać własnym oczekiwaniom), jednakże sam fakt, że ukończyłam rysunek zaczęty aż trzy tygodnie temu, jest z mojej perspektywy godny podziwu. Żyję w przekonaniu, że jeśli mam jakiś projekt zrobić dobrze, to muszę go wykonać jak najszybciej. Kiedy rozwlekam pracę w czasie zazwyczaj nic z tego nie wychodzi. W tym przypadku coś tam wyszło, więc się cieszę. ;)
Ważne, że widzę swoje błędy. Nabroiłam z włosami(za mało refleksów w spięciu u góry), okolice szyi można by przyciemnić no i jeszcze jakiś nieokreślony błąd mi wskoczył, jeśli chodzi o usta. 


ORYGINAŁ: